wtorek, 4 października 2011

"Śmierć" Paula McCartney'a

McCartney to artysta, którego raczej nie da się nie znać. Znany głównie z zespołu The Beatles, aktualnie występujący jako solista. Jednak skupie się na czasach "Beatlesów". The Beatles w latach 60-tych był na ustach wszystkich. Jeden z członków - John Lennon, w jednym wywiadzie stwierdził: "Jesteśmy popularniejsi niż Chrystus". Jednak mniej więcej w połowie dziesięcioletniej kariery, tej popularności było im za mało.Dlatego powstała legenda o rzekomej śmierci McCartney'a. 9 listopada 1966r. Paul McCartney był ofiarą wypadku. Z oficjalnych informacji wynika, że McCartney odniósł poważne obrażenia głowy, natomiast nieoficjalnie McCartney zginął. Informacja o tym w gazetach została ocenzurowana. Idąc dalej drogą tej legendy, "Beatlesi" zorganizowali casting na sobowtóra McCartney'a. Wygrał go policjant  William Cambell, którego poddano minimalnym operacjom plastycznym tak aby idealnie odzwierciedlał Paula. Od tego momentu każda okładka płyty i większość piosenek miały ukryty przekaz o tym, że McCartney nie żyje. Ale to tylko legenda. Można wierzyć w nią lub nie. Moje zdanie jednak jest takie, że prawdziwy Paul McCartney dotrwał do naszych czasów. A słynna legenda to po prostu historyjka wymyślona po to by stać się sławniejszym w warunkach kryzysu jaki wtedy przeżywał zespół. Rozumiem, że można było dobrać kogoś nawet identycznego z wyglądu co Paul McCartney, ale na pewno nie z identycznym głosem i talentem, nie tylko do śpiewania, ale też do grania na instrumentach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz