wtorek, 27 grudnia 2011

Linkin Park

Dzisiejszy post będzie poświęcony mojemu ulubionemu zespołowi - Linkin Park.
Od kąt tylko zacząłem ich słuchać, czyli będzie już jakieś 2 lata, moja fascynacja nimi trwa i będzie trwać pewnie dożywotnio.

Może najpierw parę słów na temat historii powstania zespołu.
Został założony w 1996r. Początkowo nosił nazwę Xero, jednak po kilku zmianach co do składu zespołu i dołączeniu ostatniego członka - wokalisty, Chestera Benningtona, został nazwany Linkin Park. Nazwa pochodzi od miejsca, w którym mieszkał Chester - Lincoln Park, nazwa ta jednak była zajęta przez jeden z australijskich zespołów. Aby zupełnie nie zmieniać koncepcji, zespół nazwano Linkin Park. Ostateczny skład zespołu to: Chester Bennington (wokal prowadzący), Mike Shinoda (wokal, gitara rytmiczna, instrumenty klawiszowe), Brad Delson (gitara prowadząca, wokal wspierający), Rob Bourdon (perkusja), David Farrell (gitara basowa, wokal wspierający) oraz Joseph Hahn (DJ, wokal wspierający)
Jednym z pierwszych singli (a dokładniej czwartym) jaki wypromowali był bardzo popularny oraz wręcz kojarzony z Linkin Parkiem kawałek "In the end". Ja także uwielbiam tą piosenkę!


LP miało od początku bardzo ostre, nawet nie rockowe, a metalowe brzmienie. Pierwsza ich płyta była tego czystym przykładem. Dodatkowo jeszcze wokal Chestera Benningtona sprawiał, że utwory "dawały większego kopa", dzięki temu, że miał bardzo silny metalowy głos. Wielu uważa, że jego krzyk w piosenkach stał się sztuką.
Kolejne płyty były już nieco lżejsze, ale też charakterystyczny "pazur" był w nich słyszalny.
Koniecznie im zależało żeby każda płyta była inna, żeby pokazywała ich z innej strony. Oprócz tego piosenki miały bardzo dobry przekaz trafiający do wielu fanów.
Niesamowite w tym zespole jest to, że nie dają się zaszufladkować do jednego czy dwóch gatunków, gdyż można ich przypisać do Nu metalu, Rap core, Rock, Rock alternatywny i jakby się uprzeć to jeszcze kilka się znajdzie. Dzięki takiej rozpiętości gatunkowej przypodobali się fanom słuchającym czasem zupełnie innej muzyki.
Oprócz tego Linkin Park słynął z wyjątkowych koncertów, na których utwory lepiej brzmiały niż na płycie.

Powiedzmy może jeszcze coś więcej o pozostałych członkach zespołu.
Mike Shinoda, znany przede wszystkim jako drugi wokalista, a dokładniej raper. Dzięki niemu sporo kawałków stało się rap core'owych. Oprócz tego gra na gitarze rytmicznej w większości piosenek oraz na pianinie w utworach takich jak "Numb" czy "What I've done".
Brad Delson, czyli główny gitarzysta. Z reguły w zespołach rockowych gitarzysta jest znany z tego, że wnosi dużo na scenę. Często jest nawet bardziej znany niż wokalista. W przypadku Delsona w Linkin Parku jest jednak inaczej. Nie wątpliwie jest świetnym gitarzystą, ale zarzuca mu się zbyt anemiczną postawę na koncertach i brak dodawania czegoś od siebie, przez co jest drugoplanową postacią podczas występu.
Ostatnim członkiem LP o jakim chciałbym powiedzieć jest DJ Joe Hahn, który z pośród wszystkich najbardziej mi imponuje. Dlaczego? Przecież u wielu fanów jest on pewnie na ostatnim miejscu z całego składu. Tacy ludzie moim zdaniem nie powinni się nazywać fanami, gdyż prawdziwy fan danego zespołu nie  lubi go ze względu tylko na gitarzystę lub tylko na wokalistę, ale do wszystkich członków ma równie duży szacunek. Otóż to co robi Hahn jest tym, co wiąże się z moimi zainteresowaniami. Chciałbym żeby to w przyszłości stało się moim hobby i jak będzie mi w miarę wychodziło to mam nadzieje, że stanie się czymś więcej;]. Jedyne co stoi mi na drodze to brak czasu oraz brak funduszy na sprzęt, gdyż trochę on kosztuje. Mowa oczywiście o sprzęcie jaki Joe posiada. Jest to mikser, dwa gramofony - to taki podstawowy zestaw, bo Mr Hahn używa jeszcze do tego AKA MPC 2000, które funkcjonuje jako instrument klawiszowy, oraz jeszcze kilka dodatkowych efektów. Znany jest oczywiście z tworzenia podkładu muzycznego głównie do rapowych części utworów oraz z wykonywania tzw. scratchingu, czyli używania gramofonu jako instrumentu muzycznego.

Od 2007 roku, po wydaniu krążka "Minutes to Midnight", w związku z tym, że Linkin Park miał przerwę i chciał wrócić, zaczął się komercjalizować. Mowa o udziale zespołu przy produkcji filmu "Transformers". W filmie jako soundtrack wykorzystano kawałek "What I've done", pochodzący właśnie z płyty "Minutes to Midnight".
 

O ile taki rodzaj komercyjnej działalności był do wybaczenia, tak kolejny był bardziej perfidny.
W 2009 roku, specjalnie na potrzeby filmu "Transformers: zemsta upadłych" zespół stworzył kawałek "New Divide". Jednak fanom utwór się bardzo spodobał, więc na fakt, iż był on komercyjny nie zwracano uwagi.

 
Natomiast do trzeciej części - "Transformers: Dark of the moon" użyto piosenki "Iridescent", pochodzącej z najnowszego (jak do tej pory) albumu "A Thousand Suns". Utwór jednak nie spotkał się ze zbyt dobrą opinią. Mnie też on nie przypadł do gustu. Zupełnie nie w stylu LP moim zdaniem. Zresztą oceńcie sami.


Na koniec chciałbym napisać o właśnie wspomnianej już najnowszej płycie "A Thousand Suns".
Sporej liczbie fanów się ona nie spodobała. Można się oczywiście z nimi zgodzić. Z jednej strony to zupełnie nie styl Linkin Parka. Nowe brzmienia, które w żaden sposób nie są z nimi kojarzone. Część utworów popowych, część techno, trochę rapu, a samego rocka i metalu bardzo mało. Na koncertach niby promujących album grali głównie stare kawałki gdyż ich występy mogły okazać się wielką klapą.
Z drugiej jednak strony wprowadzenie nowych, niepodobnych do LP brzmień było ukazaniem wszechstronności zespołu. Sam Mike w wywiadzie twierdził, że chcieli spróbować czegoś zupełnie innego, czegoś co jeszcze nigdy nie grali. Ich prawdziwi fani doceniają  ich prace, przeciętni fani lub tacy co się po prostu nie znają się na muzyce - odwrócili się od nich. Mnie ani trochę nie spada opinia o nich po tej płycie, ale rozumiem też tych co twierdzą inaczej, bo jednak niesmak pozostaje, że utworów w starym, dobrym stylu nie zasłyszymy na tym krążku. 


   

niedziela, 18 grudnia 2011

30. rocznica stanu wojennego

Będzie to wyjątkowy post, odbiegający (jak się można domyślić) od tematyki całego bloga. Mimo, że od 30. rocznicy stanu wojennego w Polsce minęło już kilka dni, chciałbym dopiero teraz napisać co myślę o tym "narodowym święcie"

Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego dzień 13. grudnia 2011r. był tak zaciekle obchodzony w naszym kraju. Stan wojenny nie był niczym dobrym i jeśli miał komuś pomóc to na pewno nie narodowi polskiemu. W tym czasie ginęło wielu ludzi, wyprowadzano na ulice polskie siły zbrojne, nie wspominając już o "godzinie policyjnej", podczas której gdy kogoś złapano to w najlepszym przypadku skończyło się tylko przetrzymaniem.

Powiedzmy sobie może jaka była logika wprowadzenia stanu wojennego i jaka była prawda, co miał tak naprawdę wnieść. Został wprowadzony słynnym już przemówieniem przez Wojciecha Jaruzelskiego w telewizji przerywając "Teleranek". Zarówno sam Jaruzelski jak i zwolennicy stanu wojennego uważali, że jest on czymś dobrym dla polaków. Twierdzili, że jest konieczny ze względu bezpieczeństwa Polski. Według Jaruzelskiego stan wojenny miał zapobiec najazdowi sowietów na Polskę. Jednak prawda mogła być inna! Sami Rosjanie do dzisiaj nie przyznają się do tego i twierdzą, że zupełnie nie mieli takiego zamiaru. O ile historia nauczyła nas, że nie warto wierzyć naszym wschodnim sąsiadom (przykładem może być sprawa katyńska lub wciąż niewyjaśniona sprawa smoleńska), tak w tym przypadku mogli mówić prawdę, gdyż istnieją dokumenty potwierdzające ich tezę.

Jeśli chodzi o moje zdanie to jestem za tą drugą wersją, gdyż uważam,że stan wojenny był ruchem ze strony gen. Wojciecha Jaruzelskiego po to by dostać się do władzy w Polsce, nie patrząc na krzywdę jaką wyrządza polakom. Prawdy pewnie się nigdy nie dowiemy, ale nie zdziwię się jeśli stoi ona gdzieś po środku. 

Aby zupełnie nie odbiec od tematyki bloga na koniec dodaję utwór, który myślę, że powinien być soundtrackiem jeśli by ktoś w dzisiejszych czasach stworzył film o stanie wojennym.

wtorek, 13 grudnia 2011

Dawno nie pisałem....

Sorry za siebie, że dawno nie zamieściłem żadnego posta. Nie jest to spowodowane brakiem weny czy moim własnym lenistwem, ale tym, że ostatnie miesiące miałem strasznie napięte i nie było czasu po prostu na pisanie postów. Nie miałem głowy do tego. Obiecuje, że w ciągu najbliższych dni znów ruszę z pisaniem i postaram się chociażby w najmniejszym stopniu nadrobić...